Autorka tekstu : Pola Madej-Lubera
W żadnej szkole rodzenia nie dowiemy się jak i kiedy zacząć włączać dziecko w życie kulturalne. Często nawet nasze mamy, czy starsze macierzyńskim stażem koleżanki nie umieją pomóc, bo pokutuje mit, że placówki kultury i inne „poważne” instytucje, to nie miejsce dla dzieci. Plac zabaw, spacer – tu nikt nie ma wątpliwości, ale muzeum? Tak, muzea są dla dzieci, bo dla nich jest sztuka, edukacja i odkrywanie świata.
Współczesnym młodym rodzicom może być trudno uwierzyć, ale jeszcze kilkanaście lat temu chodzenie z małymi dziećmi do muzeów było stosunkowo rzadko praktykowaną ekstrawagancją. W większości kulturalnych instytucji nie było ani kącików zabaw, ani przewijaków, ani żadnej oferty edukacyjnej czy choćby dziecięcych przewodników.
Wielu millenialsów doświadczyło podczas zwiedzania z dziećmi trudności, wbijania stalowego spojrzenia przez muzealny personel, czy bezpośredniej krytyki. I nie – nie chodzi jedynie o zrozumiałe prośby o niedotykanie eksponatów. Rodzice są nadal często traktowani jako kłopotliwi zwiedzający. Nie zezwala się im na wprowadzanie wózka, mamom nie pozwala się na karmienie piersią. Im więcej jednak będziemy mówić o potrzebie włączania rodzin w świat kultury, tym lepiej. Jednocześnie warto zbierać wiedzę i korzystać z doświadczenia innych rodziców, by przygotować się na takie – jak by nie patrzeć – doświadczenia pełne wyzwań. Jak postępować, by wizyta przyniosła radość całej rodzinie, bez strat w zbiorach instytucji? A mówiąc poważnie – by było to coś równie naturalnego, jak spacer z dzieckiem do parku? Podpowiadamy co zrobić, by pierwsza wizyta w z maluchem w muzeum nie była stresująca.
Kiedy zacząć?
Nie istnieje żaden rekomendowany, optymalny wiek na pierwszą wizytę w muzeum. Decyzja zawsze zależy do rodzica i związana jest z jego potrzebami, a także jego oceną możliwości samego dziecka. Być może sztuka czy galerie nie są twoim priorytetem, może wolisz najpierw przyzwyczaić dziecko innych rzeczy, a może wolisz zostawić je z babcią/nianią i zwiedzać wystawy samemu. Warto jednak pomyśleć, czy czekanie latami na odpowiedni moment by włączyć potomka w ulubione aktywności jest zasadne. Z dziećmi nigdy nie będzie idealnego spokojnego, cierpliwego i bezpiecznego zwiedzania. Jednak czekanie aż będą po dorosłemu odbierać to, co prezentowane jest w muzeach, może skończyć się całkowitą porażką.
Duże dziecko ma już swój świat i sporą „konkurencję” w dostępnych rozrywkach. Może nie chcieć towarzyszyć rodzicowi, może wybrać spotkania z rówieśnikami, rzeczywistość cyfrową, czy swoje własne zainteresowania. Dlatego nie czekaj do dziewiątego, dziesiątego roku życia. Łatwiej będzie wspólnie chodzić do muzeów, jeśli wizyty w placówkach kultury staną się elementem codzienności już w przedszkolu, a nawet wcześniej. Stworzysz rodzinny rytuał, do którego dziecko przyzwyczai się od małego, tak, że w późniejszym wieku przyjmie go jako coś swojego. Maluch, który od zawsze biegał po muzealnych korytarzach, nie będzie się czuł w nich nieswojo jako nastolatek. I kto wie, czy to właśnie tam nie umówi się po latach na swoją pierwszą randkę.
Bobas w muzeum – tak czy nie?
Jeśli jesteś zdeterminowana/zdeterminowany, możesz na pierwszą wizytę wybrać się do muzeum już z kilkutygodniowym niemowlakiem. Niektórzy uważają wręcz, że łatwiej organizować wyjścia z domu z maluchem w wieku 1-3 miesięcy, niż starszym, ze względu na czas drzemek. Jeśli masz plan, by obejrzeć jakąś wystawę z malutkim dzieckiem, wówczas kluczowe będzie odpowiednie przygotowanie się i dostosowanie do jego rytmu dnia. Jeśli nie jest to dziecko „chustowe” i jeśli nie używacie nosidła, zaplanuj jak będziecie zwiedzać – na rękach, a może w wózku? Sprawdź, czy wybrana przez ciebie placówka pozwala na wejście z wózkiem, a jeśli nie – dowiedz się jakie masz możliwości. Muzeum Historii Polski w Warszawie oferuje np. specjalne wózki dla zwiedzających.
Czy musicie iść od razu do muzeum kids-friendly? Niekoniecznie. Dla maluszka równie interesująca jak wystawa sensoryczna, może być tradycyjna galeria, czy muzeum przyrodnicze, w którym dużo się dzieje sensorycznie. Inne światło, zapach, akustyka, doznania, kolory – to wszystko może delikatnie stymulować dziecko. Choć z drugiej strony – może też je obciążać sensorycznie. Warto więc mieć plan – co gdy będzie pora drzemki, marudzenie? Niektórym dzieciom wystarczy opuszczenie budki w wózku, inne potrzebują karmienia piersią i kołysania. Przyjazna rodzinom placówka powinna te czynności umożliwić.
Niezbędnik turysty muzealnego
Jest kilka rzeczy, które mogą znacznie ułatwić pierwszą wizytę, szczególnie jeśli towarzyszy ci dziecko poniżej 3 lat. Po pierwsze – jedzenie. Nie brzmi to co prawda jak oczywistość, ale tak, do muzeum warto zabrać przekąski, a niekiedy nawet obiad w termosie. O ile personel przeważnie goni jedzących przy eksponatach dorosłych, nie powinien mieć problemu z nakarmieniem z termosu małego dziecka. Kanapki, musy, chrupki, które można na raz włożyć do buzi bez kruszenia – to absolutny must have! Pamiętaj, że dla dziecka spacerowanie to wysiłek. Zużywa wiele kalorii i głodnieje szybciej niż ty. Marudzenie i komunikat „nudzi mi się” w rzeczywistości mogą maskować głód lub pragnienie. Drugą ważną rzeczą – szczególnie w okresie jesienno-zimowym – są buty na zmianę. Jeśli przyjdziecie do muzeum w zimowych ciężkich kozaczkach i grubej kurtce, z pewnością dziecko szybko się zmęczy w takim stroju i okaże dezaprobatę. Wygodne obuwie na zmianę i rozebranie się z grubych warstw naprawdę robi różnicę. Dziecko będzie mogło też swobodniej usiąść.
Wygodne pauzy
Skoro o siadaniu mowa – w badaniach prowadzonych nad dostępnością placówek bardzo często wychodzi, że brak miejsca do usiadnięcia w trakcie zwiedzania, to jedna z największych bolączek polskich muzeów. Jak to możliwe, że tak prozaiczna rzecz, jak brak ławki, utrudnia życie tysiącom dzieci, rodziców, a także seniorom? Nie wiemy. Ale przypominamy, że przerwy w zwiedzaniu są bardzo potrzebne maluchowi. Jeśli idziesz do muzeum-gmachu w starym stylu, gdzie brakuje miejsc by usiąść – zabierz ze sobą malutką podkładkę pod pupę, lub choćby podręczny przewijak. Pozwól dziecku usiąść na nim na podłodze. To żadne przestępstwo, a może sprawić, że razem dotrwacie do końca zwiedzania bez ekscesów i wielkiego wyczerpania.
Atrakcje
Trudno oczekiwać, że już za pierwszym razem dziecku spodoba się np. w galerii malarstwa XIX-wiecznego. Dlatego starannie wybierzcie swoją pierwszą placówkę. Może fajniej będzie odwiedzić muzeum archeologiczne, muzeum zabawek, lub muzeum techniki? W Polsce mamy tysiące fantastycznych placówek z ciekawymi zbiorami, każda gmina i powiat mają coś do zaoferowania. Zanim pójdziecie na wspólne zwiedzanie, dowiedz się co w wybranym przez ciebie muzeum może spodobać się dziecku. Jeśli nie ma tam nic, co będzie dla niego bezpośrednią atrakcją (jak szkielet dinozaura, makieta kolejowa czy domki dla lalek i interaktywne gry) – zadbaj by taką atrakcję zapewnić. Może w muzeum jest dostępny quest dla dzieci? Może można wypożyczyć audioprzewodnik? Może w ofercie są jakieś zajęcia zorganizowane? A jeśli nie – może po zwiedzaniu można pójść na herbatę malinową lub na zakupy po pamiątkę w muzealnym sklepiku? Te drobne rytuały mogą sprawić, że dziecko polubi nawet dość mało ekscytujące z jego perspektywy podziwianie artefaktów. Młodsze dzieci mogą po prostu w czasie zwiedzania się bawić. Nieocenione są tu analogowe zabawki wspierające koncentrację, takie jak przeplatanki, gryzaki, pop-ity. Warto je wrzucić do torby w wózku i wyjąć na wystawie.
Rozmowa i lektury
Wielkim wsparciem przed pierwszą wizytą w muzeum może być lektura. Warto z dziećmi poczytać np. „Pieniek otwiera muzeum” autorstwa Åshild Kanstad Johnsen. To bardzo pouczająca lektura z mnóstwem ilustracyjnych detali, która fajnie pomaga rodzicowi objaśnić na czym polega instytucja muzeum i jak się ją tworzy. Oczywiście mocno rekomendowana jest też po prostu rozmowa, zarówno przed wyjściem, jak i w jego trakcie i po. Dziecko może nie umieć samo docenić niektórych eksponatów, o ile nie wesprzemy je w ich odkrywaniu. Czasem wystarczą pomocnicze pytania w stylu „ jak myślisz, co widać na tym obrazie?”. Można rozmawiać też o technikach w których został wykonany, o kolorach, o symbolice. To samo dotyczy muzeów historycznych, gdzie dla dziecka bardzo pomocna może być narracja rodzica. W muzeach przyrodniczych, czy technicznych tematy do rozmów tworzą się same.
Nawet, jeśli nie obejdzie się bez kłopotów, warto realizować swoje plany. Wydłużać wizyty za każdym razem. Cierpliwie znosić pytania „kiedy koniec”. I choć kuszące są współczesne instytucje przypominające centra rozrywki, to szkoda rezygnować z tradycyjnych galerii i muzeów pełnych artefaktów, by nie przyzwyczajać dzieci, że obcowanie z kulturą i edukacją musi nosić znamiona komercyjnej rozrywki.